idę ulicą Lipową, nie pachnie już jak latem, dokupić sobie tego i owego.
Pani w trafice doradza bletki, zwane też bibułkami, i urocze filterki slim
- wszyscy palą w bibułkach, tak jest wygodniej, bardziej elegancko niż w gilzach. wszyscy.
idę ulicą Żeromskiego, po drodze złote krasnale, do znajomych.
Gospodarz patrzy na mnie z politowaniem, sięga po pudło z gilzami, wyciąga jej do mnie gościnnym, sarmackim gestem.
- zapal jak wszyscy, w gilzie. W gilzach wszyscy palą, Jak ludzie.
Paltocik
cała ta palarnia.
wtorek, 23 października 2012
niedziela, 7 października 2012
zapalada
zapadam się i zapalam nowego skręta, gdyby to był papieros odpaliłabym go od poprzedniego, ze skrętami tak się nie da
zapadam się i zapominam. pisać, nie palić.
zapadam się w inny jeszcze rodzaj zmęczenia i w odmienny niż dotychczas spokój.
mam bliznę na czole nie wiem od czego i widzę ją czasem bardziej wyraźnie
blizny na czołach są zarezerwowane dla bohaterów, przed którymi droga długa, straszna, brukowana bluzgami i niepewnością czy będzie co palić
na razie przede mną tytoń z mlecznym posmakiem - czy tytoń o smaku mleka matki obraziłby wszelkie uczucia religijne? czyjej to matki mleko? - a w biurku schowana żelazna racja gorszego produktu na czarną godzinę.
poniedziałek, 25 czerwca 2012
tylko w łodzi
Pomenadżeruj sobie, mówili. Będzie fajnie, mówili.
No to menadżeruję sobie, jest piąta, fajki znów się kończą, coś jakby milijon rzeczy do zrobienia, zamiast nocy nastało coś w rodzaju wiecznej jesieni, coś jakby deszczyk, jakby mgła.
Idę zatem na balkon, w popielniczce jeży się jeżyk.
Pod oknem panowie - jeden w komplecie białym, elegancki; koszula błękitna, drugi raczej na sportowo, bluza, bejsbolówka, taki nonszalancki.
Idą, palą, oczerniają kogoś złośliwie i niosą coś. Patrzę zatem co niosą. Jakby deszczułki, niewielkie a ciemne.
Mijają już murek, ja nadal nie wiem, a tu się panu but sportowy rozwiązał. Jedna ręka papierosem zajęta, a druga tajemnym brzemieniem.
Kładzie zatem owo brzemię na murku, poprawia by nie spadło i schyla się, zawiązać. I oto wiem! To książki! Ale jakie? Muszę wiedzieć.
- Dzieńdobry - wołam - a co to ma pan za książeczki?
Pan podnosi głowę znad sznurowadełka kłopotliwego.
- No, "Ziemia obiecana", przecież!
No to menadżeruję sobie, jest piąta, fajki znów się kończą, coś jakby milijon rzeczy do zrobienia, zamiast nocy nastało coś w rodzaju wiecznej jesieni, coś jakby deszczyk, jakby mgła.
Idę zatem na balkon, w popielniczce jeży się jeżyk.
Pod oknem panowie - jeden w komplecie białym, elegancki; koszula błękitna, drugi raczej na sportowo, bluza, bejsbolówka, taki nonszalancki.
Idą, palą, oczerniają kogoś złośliwie i niosą coś. Patrzę zatem co niosą. Jakby deszczułki, niewielkie a ciemne.
Mijają już murek, ja nadal nie wiem, a tu się panu but sportowy rozwiązał. Jedna ręka papierosem zajęta, a druga tajemnym brzemieniem.
Kładzie zatem owo brzemię na murku, poprawia by nie spadło i schyla się, zawiązać. I oto wiem! To książki! Ale jakie? Muszę wiedzieć.
- Dzieńdobry - wołam - a co to ma pan za książeczki?
Pan podnosi głowę znad sznurowadełka kłopotliwego.
- No, "Ziemia obiecana", przecież!
środa, 13 czerwca 2012
Zrzucamy tytoń
Dziewczyny obejmują się, palimy, a przed balkonem deszcz. W deszczu chłopak w lepiącej się do ciała koszulce próbuje wysępić papierosa na prawie pustej ulicy.
Do you speak polish? - zaczepia gościa zmierzającego z plecakiem w stronę dworca.
Palimy. Nie dostał. Ogląda się bezradnie, zauważa naszą palarnię, stoi tuz pod balkonem, uśmiecha się i woła.
-Poczęstujecie mnie fajkiem? nie mam jak skręcić blanta!
- Zaraz - mówię i pakuję mu papierosa, tytoń i gilzy w torebkę, a torebkę w pudełko. Nie zmoknie.
- Masz tu tytoń piiiistaaacjowy! - krzyczy do niego G. , a on się śmieje, rozwija paczkę i pyta
- A po co mi aż tyle?
Do you speak polish? - zaczepia gościa zmierzającego z plecakiem w stronę dworca.
Palimy. Nie dostał. Ogląda się bezradnie, zauważa naszą palarnię, stoi tuz pod balkonem, uśmiecha się i woła.
-Poczęstujecie mnie fajkiem? nie mam jak skręcić blanta!
- Zaraz - mówię i pakuję mu papierosa, tytoń i gilzy w torebkę, a torebkę w pudełko. Nie zmoknie.
- Masz tu tytoń piiiistaaacjowy! - krzyczy do niego G. , a on się śmieje, rozwija paczkę i pyta
- A po co mi aż tyle?
wtorek, 8 maja 2012
Alojzy
Idziemy Pogonką, już za tym biednym sklepikiem, już za różowym bzem. Naszym celem jest rynek - a na nim trafika i cukiernia, ach, te drobne, rodzinne słabości.
Naprzeciwko - dzieci z matką, trójka.
Dziewczynka rzuca na chodnik worki z kapciami, plecaki, trampki wypadają w kurz.
- Alojzy, sam sobie nieś swój worek! - krzyczy.
Patrzę, co będzie dalej, bo Alojzy nawet się nie odwraca, przyglądam się chudej i spiętej matce, staram się ją lubić i telepatycznie zagrzać do akcji, no do dzieła, niech Alojzy niesie swój worek!
- DEBILU! - wrzeszczy matka - co narobiłaś! Bierz to!
Nie ma szans na żadną zmianę, nie ma nawet żeńskich końcówek, jest tylko bunt małej dziewczynki i lot trampek w zakurzonym powietrzu.
Naprzeciwko - dzieci z matką, trójka.
Dziewczynka rzuca na chodnik worki z kapciami, plecaki, trampki wypadają w kurz.
- Alojzy, sam sobie nieś swój worek! - krzyczy.
Patrzę, co będzie dalej, bo Alojzy nawet się nie odwraca, przyglądam się chudej i spiętej matce, staram się ją lubić i telepatycznie zagrzać do akcji, no do dzieła, niech Alojzy niesie swój worek!
- DEBILU! - wrzeszczy matka - co narobiłaś! Bierz to!
Nie ma szans na żadną zmianę, nie ma nawet żeńskich końcówek, jest tylko bunt małej dziewczynki i lot trampek w zakurzonym powietrzu.
niedziela, 6 maja 2012
tam, i z powrotem
mijasz miliony osamotnionych domów i dróg rozmiękłych deszczem.
zapalasz światło w przedziale, to cud, że jeszcze są przedziały a nie wyłącznie
te szklane pudełka na ludzi,
w których czujesz aż do zachodniej rzygi z widzewa.
jest piękna mgła.
kiedy dotykasz twarzą do brudnej szyby, dłonią osłaniasz oczy, widok za oknem staje się całym twoim światem, może w ogóle całym światem.
palenie tylko za tymi drzwiami - mówi konduktor pokazując drzwi, rozmazany pejzaż za nimi, do dziewczyny która zionąc dymem wychodzi z toalety
impresjoniści widzieli świat dokładnie tak jak ty go widzisz - cały czas przez brudną szybę pędzącego pociągu
zapalasz światło w przedziale, to cud, że jeszcze są przedziały a nie wyłącznie
te szklane pudełka na ludzi,
w których czujesz aż do zachodniej rzygi z widzewa.
jest piękna mgła.
kiedy dotykasz twarzą do brudnej szyby, dłonią osłaniasz oczy, widok za oknem staje się całym twoim światem, może w ogóle całym światem.
palenie tylko za tymi drzwiami - mówi konduktor pokazując drzwi, rozmazany pejzaż za nimi, do dziewczyny która zionąc dymem wychodzi z toalety
impresjoniści widzieli świat dokładnie tak jak ty go widzisz - cały czas przez brudną szybę pędzącego pociągu
piątek, 20 kwietnia 2012
poganie
chłopcy rozpalili ognisko z liści na Pogonce
gdyby nie rzucali qrwami co sekundę sekundowałabym im w tym niespecjalnie rozsądnym koncepcie
wygląda to pięknie
wygląda zupełnie inaczej niż zwykłe pijackie ponure posiadówki smętne i bez perspektyw no future no limits
i chłopcy też dziś inni,
poganie celebrujący swoje odurzające napoje męskie inicjacje energię wiosny
o ile tylko patrzysz na nich w słuchawkach na uszach, z dobrze dobraną ścieżką dźwiękową
gdyby nie rzucali qrwami co sekundę sekundowałabym im w tym niespecjalnie rozsądnym koncepcie
wygląda to pięknie
wygląda zupełnie inaczej niż zwykłe pijackie ponure posiadówki smętne i bez perspektyw no future no limits
i chłopcy też dziś inni,
poganie celebrujący swoje odurzające napoje męskie inicjacje energię wiosny
o ile tylko patrzysz na nich w słuchawkach na uszach, z dobrze dobraną ścieżką dźwiękową
Subskrybuj:
Posty (Atom)