o ile dobrze pamiętam egipcjanin sinuhe nigdy niczego nie palił. no, może świątynne kadzidło.
za to mi trudno wspominać jego historię bez papierosa
w wyobraźni dorysowywuję zmiętego skręta w usta nie istniejącego skryby
gdy stoi nad własnoręcznie wykopanym grobem biednych rodziców
samotny i pełen poczucia winy śmierdzącej jak woda w dawno zapomnianym akwarium
kiedy jest tak źle, że nawet nie ma już łez
można przynajmniej zapalić
nie to, żeby robiło się lepiej
P.S.
Nanę opuszczoną przez kochających jedynie jej urodę i sukces "przyjaciół" też wyobrażam sobie obsypująca gruźlicze, zgniłe od brudu, łoże popiołem, może z papierosa, może z takiego skręta, jaki właśnie palę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz