wtorek, 17 kwietnia 2012

powtarzalność

powtarzalność porażki.


od rana rąbią drzewo, to największe. umarło od środka. teraz rąbią je na kawałki, facet z piłą tarczową odpoczywa przy fajku, ja sobie zatem też zapalę i idę dowiedzieć się co i  jak. może chcą wszystkie drzewa wyciąć, wszystko zalać betonem, mnie też, i te dzieciaki, które znów bawią się styropianem biegając między psimi kupami.


Kobieta z siekierą wyciera ręce w dżinsy i tłumaczy mi jak to było z tym drzewem, jak to drzewa gniją i jak bardzo z zewnątrz nie widać, aż całkiem spróchniałe stoi i udaje, że żyje.


Częstuję ja papierosem, lakistrajkiem z pstryczką, ale nie chce.
Weźmie za to drzewo, już porąbane, będzie do pieca na zimę.


Przynajmniej komuś się przyda, mówię, jakby nie było pani potrzebne, ktoś inny by zabrał do piwnicy, przynajmniej tyle.


nikt by nie zabrał, bo za to trzeba płacić - tłumaczy mi kobieta z siekierą.
Jest tak - musi zapłacić miastu za drzewo, które było do ścięcia i do ścięcia którego wynajęto ją za grosze.
ależ to głupie- dziwuję się
na co ona uśmiecha się tylko i znowu bierze siekierę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz