wtorek, 23 października 2012

normalność

idę ulicą Lipową, nie pachnie już jak latem, dokupić sobie tego i owego.

Pani w trafice doradza bletki, zwane też bibułkami, i urocze filterki slim

- wszyscy palą w bibułkach, tak jest wygodniej, bardziej elegancko niż w gilzach. wszyscy.

idę ulicą Żeromskiego, po drodze złote krasnale, do znajomych.

Gospodarz patrzy na mnie z politowaniem, sięga po pudło z gilzami, wyciąga jej do mnie gościnnym, sarmackim gestem.

- zapal jak wszyscy, w gilzie. W gilzach wszyscy palą, Jak ludzie.


niedziela, 7 października 2012

zapalada

zapadam się i zapalam nowego skręta, gdyby to był papieros odpaliłabym go od poprzedniego, ze skrętami tak się nie da

zapadam się i zapominam. pisać, nie palić.

zapadam się w inny jeszcze rodzaj zmęczenia i w odmienny niż dotychczas spokój.

mam bliznę na czole nie wiem od czego i widzę ją czasem bardziej wyraźnie
blizny na czołach są zarezerwowane dla bohaterów, przed którymi droga długa, straszna, brukowana bluzgami i niepewnością czy będzie co palić

na razie przede mną tytoń z mlecznym posmakiem - czy tytoń o smaku mleka matki obraziłby wszelkie uczucia religijne? czyjej to matki mleko? - a w biurku schowana żelazna racja gorszego produktu na czarną godzinę.